"High school musical"
Ona, on i musical Przepis stary jak świat - wziąć dwie osoby różnej płci, które, jak się zdaje, z racji tego, kim są, nie mogą być razem (a reszta świata wciąż im przeszkadza) i połączyć ich w jakiś cudowny sposób na przekór przeciwnościom. Ale żeby nie było standardowo (myślałby kto) z komedii romantycznej zrobiono musical, a głównymi bohaterami są nastolatki. Taki Dirty Dancing w łagodniejszej wersji. Perypetie postaci - Gabrielli i Troya oraz kilku ich znajomych stanowią niezłą rozrywkę na deszczowe przedpołudnie albo ''babski wieczór'', bo, nie oszukujmy się, widzami ''High School Musical'' są przede wszystkim kobiety, a raczej - dziewczynki. Wszak to do nastoletniej widowni kierowany jest film i nie ma się co dziwić, że osoba powyżej 20 lat będzie kręcić nosem - no, chyba, że sama ma dorastające dzieci. Dbałość o ich dobro i chęć dawania przykładu z pewnością przyciągną rodziców do telewizorów. Dorosłym cynikom trudno będzie zrozumieć problemy współczesnej młodzieży, a już zwłaszcza w szkole, w której słowo zło zupełnie nie istnieje i nawet po gruntownych poszukiwaniach nie znajdziemy ciemnej strony placówki, do której uczęszczają bohaterowie. Słonecznie, słodko, uroczo - coś za bardzo. Cudowni ludzie bez skazy, utalentowani, dobrze wychowane czarne charaktery, dla których zresztą to określenie jest zdecydowanie za mocne. Instytucja marzeń, gdzie nikt nikogo nie bije, uczniowie nie piją i ćpają, wszyscy są ach i och, bez wielkich wad, jak w marzeniach co poniektórych rodzicieli. Nie ma różnic w ilości pieniędzy (a przynajmniej nie są one widoczne), a każdy ma swoje stałe miejsce choć to akurat nie wszystkim pasuje, co widzimy po postawie Troya i Gabrielli. Ale przecież chyba nie ma osoby, która do takiej szkoły nie chciałaby chodzić. I to jest właśnie to. Sny się spełniają, wszystko idzie świetnie, problemy, jeśli są, ''jakoś'' się rozwiązują. Przenieść się do takiego świata, choćby na półtorej godziny - to marzenie wielu. W końcu w filmie tym nie liczy się realizm, a dobra zabawa. A nic tak nie rozrusza największego nawet sztywniaka, jak, cukierkowe co prawda, ale przyjemne utwory. Nie szukajmy tu ambicji, bo nie takie jest zamierzenie ''High School Musical''. Celem jest rozbawienie (roztańczenie?) widza i frajda, a tej nie brakuje. Na HSM nie sposób się nudzić... o ile wolicie tańce i romans od strzelanin. Bo jeśli nie, wtedy nawet wytrzymanie do połowy będzie udręką. |